Story

NOWY POCZĄTEK, CZYLI JAK ENERGIA WKRADŁA SIE W NASZE ŻYCIE.

No właśnie..jak to wszystko w zasadzie się zaczęło ? 

…za górami, za lasami, lata świetlne temu…

Nie no, tak całkiem serio, to było to dość niedawno.
I wcale nie aż tak daleko (chociaż i lasy i góry się zgadzają… )
Przed Wami historia nie do końca dotycząca samej idei naszego wyjazdu a przede wszystkim zmian, które wpadły w nasze życie jak szalone, poprzewracały wszystko do góry nogami i pośrednio do decyzji o wyjeździe doprowadziły. 
Bo jednego bez drugiego nie mogłoby tu być.

Wypadałoby więc z lekka naszkicować panujący wówczas nastrój, tak, aby w pełni oddać powagę czających się na nasze życie zmian…

Rok (jeszcze) 2017, ale już zza rogu słychać kolejny. 2018 depcze mu po piętach. 
Na jego przywitanie mieliśmy przyjemność wybrać się z bliskimi nam istotami w Bieszczady. 
(Nie da się ukryć, że w naszym codziennym zapracowaniu i szaleństwie, nie było bardziej wymarzonej scenerii na odcięcie się od rzeczywistości.)
Jak co roku, Grudzień dał nam w kość, co zazwyczaj skutkowało u mnie sporym poddenerwowaniem z którym dość długo musiałam się potem zmagać. 
Był to czas, kiedy należeliśmy jeszcze do grupy przedstawicieli klasycznej mrówczej pracy a proporcja która rządziła naszą codziennością w starciu ‚praca’ vs  ‚życie’  wynosiła mniej więcej 27h : -3h na / dobę. 
Obydwoje działaliśmy prężnie w branży eventowej i mimo częstego zmęczenia, lubiliśmy swoją pracę. Coraz częściej zadawaliśmy sobie jednak pytanie, czy aby na pewno na dłuższą metę chcemy, żeby nasze życie kręciło się tylko wokół tego?… a gdzie w tym wszystkim jest miejsce na coś prawdziwie naszego?
Pierwszy i najsilniejszy w tej ferii wewnętrznych głosów, grał jednak nadal ten należący do strachu. 
No bo jak tak po prostu zrezygnować z ‘pewniaka’?
Z czegoś, co latami ciężkiej pracy zdążyliśmy sobie wypracować?
Jak z dnia na dzień wyrzucić do śmieci poczucie bezpieczeństwa o które wszyscy tak walczymy? 
Rozum mówił, „Spokojnie, na realizację marzeń przyjdzie jeszcze czas”, a serce nieśmiało zakłócało jego wersję, szepcząc „tak, tylko ile można czekać?”. 

I tak dni płynęły w tempie nienaruszonym najmniejszymi zmianami…

Ale jak wiadomo, wszystko do czasu.

I tu przyszedł idealny moment abym przedstawiła Wam nową bohaterkę : Energię. 
To Ona, niezapowiedzianie wprosiła się w nasze Życie i od tamtego momentu jest nieodłączną towarzyszką nowej codzienności.

Poznałyśmy się 31 XII, w piękny, mroźny poranek. 
Siedziałam na podłodze przed ogromnym oknem, pokrywającym dużą część ściany drewnianego domku. Szyba rozpoczynała się przy samej podłodze i sięgała aż do sufitu, dzięki czemu idealnie widać było las okalający działkę, na której wygłupiała się w tamtej chwili grupa naszych przyjaciół. 
Końcówka Grudnia była piękna i słoneczna, więc wykazalibyśmy się ogromnym brakiem wdzięczności, narzekając na warunki. Mimo to w głowie każdego z nas, tliła się iskierka nadziei, że na przywitanie Nowego Roku, tę piękną, bieszczadzką scenerię przykryje choć cienka warstwa śniegu. 

To taki dzień w którym człowiek czuje, że wchodzi w ‘nowy rozdział’.
Mówimy tu o typowym uczuciu, które towarzyszy większości z nas podczas zbliżającego się Sylwestra. Zaczynamy wtedy wewnętrzne rozliczanie samego siebie, analizę, czego udało nam się dokonać podczas minionego roku a co trzeba przerzucić na kolejny. Zaraz po tym zaczynamy stawiać sobie najdziwniejsze wyzwania, którym powinniśmy sprostać przez kolejnych 365 dni. 

Wróćmy jednak z powrotem do wnętrza drewnianej chatki.
Siedziałam na podłodze owinięta kocem a za moimi plecami cichutko strzelały iskry w kominku, ogrzewając przy tym przyjemnie całe pomieszczenie. 
W domu nie było nikogo oprócz mnie i Mili (naszej nadpobudliwej na co dzień suni <3 ).
W tej chwili, obie przyglądałyśmy się uśmiechniętym twarzom, szalejących na zewnątrz ludzi i czerpałyśmy niewyobrażalną przyjemność z ogrzewających nas przez szybę promieni słońca. 
W mojej głowie, zamiast typowego dla końca roku rozrachunku dokonań, obecne były jedynie spokój, poczucie bezpieczeństwa i ogromna wewnętrzna wdzięczność za wszystko co mnie otacza. 

W jednej chwili poczułam, jak przez całe moje ciało przetacza się fala nieopisanie błogiego ciepła a w głowie rozbrzmiała myśl, tak wyraźna, jakby ktoś klęczał koło mnie i szeptał mi do ucha
‘bądź gotowa, to będzie rok wielkich zmian’! 
Ta wiadomość była tak precyzyjna, że niemalże wstrzymałam oddech z wrażenia.
Każdym milimetrem skóry wyczuwałam, że ten Dzień zapamiętam na długie, długie lata.
To w tym miejscu, chyba pierwszy raz w życiu, doświadczyłam Magii.

Zaraz po tym z szoku wyrwał mnie widok opadających powoli płatków śniegu… 

Dziś śmiało mogę powiedzieć, że to wtedy rozpoczął się nowy rozdział naszego Życia. 
Tym razem już takiego przez wielkie Ż ! 

cdn.

N.

(1) Comment

  1. Cudna opowieść!

Skomentuj Betka Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *